Czy zapisywanie celów naprawdę pomaga? Szokująca prawda
I stało się…
Ciągle grzebię i grzebię w tych badaniach naukowych i w końcu doszukałem się czegoś, co wielu osobom się nie spodoba.
Bardzo się nie spodoba.
A to dlatego, że zostaliśmy paskudnie oszukani w sprawie pewnego badania, które obiegło świat.
Zobacz sam:
Prezentacja wcześniej była umieszczona tylko na blogu Mariusza Kapusty (ProAktywnie.pl), gdyż stworzyłem ją gościnnie dla jego czytelników.
Proszę, nie krępuj się komentować (również na blogu Mariusza). Tym bardziej że o tym co zawarłem w prezentacji, prawdopodobnie nie usłyszysz nigdzie indziej. Dlatego jestem podwójnie ciekawy Twoich spostrzeżeń.
Gdyby ktoś chciał transkrypcję w formacie PDF z tej prezentacji, to proszę:
Czy zapisywanie celów naprawdę pomaga – transkrypcja
Zobacz również:
- Powiązane
- Najnowsze
- Popularne
Cześć
prezentacja jak każda poprzednia rzeczowo i na tematu. ( swoją drogą te emotki mnie powalają za każdym razem jak je wiedzę… skąd ty je bierzesz? 😛 )
Co do samego eksperymentu naprawdę szok… nie sądziłem ze coś co widywałem w tylu publikacjach może być kłamstwem :/ nie mniej zamierzam to przetestować na sobie. dzięki serdeczne 🙂
Hej!
W sprawie emotek pisałem bezpośrednio do ich autorów z pytaniem o pozwolenie na ich używanie. Wśród autorów był m.in. Amerykanin, jakiś Azjata i chyba Rosjanka, więc można śmiało powiedzieć, że te buźki pochodzą z całego świata 😉
Cieszę się, że prezentacja przypadła Ci go gustu 😀
Swoją drogą też się naprawdę mocno zdziwiłem, gdy trafiłem na stronę uniwersytetu Yale.
Proszę wrzuć to na YT, tutaj zamiast prezentacji mam w niebieskiej ramce/okienku napis „(tutaj zawsze była prezentacja 😉 )”
Prezentacja jest już na YT, tylko zamiast na moim blogu znajduje się na proaktywnie.pl bo po prostu tak ustaliliśmy z Mariuszem Kapustą.
Za to niedługo możemy spodziewać się jego prezentacji tutaj 😉
Nieśmiałość wynika z pewnych przyczyn stresowych, która w większości przypadku zostały w nas zakorzenione przez sytuacje życiowe, jakie nas spotkały. Rozwijając się najprawdopodobniej napotkałeś na różne wydarzenia, które wpłynęły na ciebie wydzielając odpowiednie hormony blokując e w twojej głowie. Dlatego skoro byłeś w stanie nauczyć się tego jak można być nieśmiały, to równie dobrze możesz się tego oduczyć. Jesteśmy nieśmiali do kogoś lub jakiego wydarzenie, które, wydziale u nas hormony stresu i paniki. Automatycznie człowiek nieśmiały zaczyna się odsuwać od Czytaj więcej na http://www.silaprzyciagania.com.pl
sorki pomyłka – miałem podać sukcesywną darmową książkę która pomaga w osiąganiu celów powodzenia:
http://silaprzyciagania.com.pl/free/zloty-klucz-do-szczescia/
Hola hola… a gdzie tutaj przepraszam ktokolwiek wspomniał o nieśmiałości?
(wącha)… coś mi tutaj pachnie reklamą. I to taką kopiuj-wklej.
Adamie, komentarze to naprawdę nie miejsce na reklamę. Nie chcę usuwać Twoich komentarzy bo nie cierpię tego robić, ale proszę niech to będzie ostatni raz.
Mysle ze cos w tym jest, zapisywanie celow faktycznie pomaga, na poczatku a mialo to miejsce 2 lata temu bylem nastawiony sceptycznie do tego ale jednak zapisalem pewne 2 cele i schowalem je do szafy i tak raz w tygodniu widzialem ta kartke „kątem oka”. I teraz po obejrzeniu tego matertialu widze ze naprawde to pomoglo gdyz jestem coraz bilzej zalozonych wczesniej celow!
PS: Dobry zart na wstepie 🙂 poprawil humor.
A propos burzenia mitów związanych z motywacją i osiąganiem celów. Polecam książkę Richarda Wisemana „59 sekund”, są tam opisane eksperymenty, które obalają stereotypy związane właśnie z zapisywaniem celów, wizualizacją, nagradzaniem siebie po wykonaniu zadania itp.
Cieszę się, że zrobiliśmy ten eksperyment z Damianem :). Jestem przekonany, że to nie ostatni.
Zapisywanie celów ma pewną pragmatyczną przewagę nad ich nie zapisywaniem.
W natłoku bodźców po prostu zapomniesz o nich. Wracając do nich spisanych w jakimś miejscu będziesz sobie przypominać na czym się warto skupić.
Każdy pomysł, który zapiszesz, który opuści tylko sferę „myśli” łatwiejszy jest do opanowania. A że niektóre badania to ściema to inna sprawa 🙂
Uff, już się bałam, że obalisz tu ogólnie fakt, że zapisywanie celów pomaga, w co zawsze święcie wierzyłam, bo sama stosuje. Na szczęście chodzi tylko to słynne badanie 😉
🙂
Zapisywanie celów samo w sobie jest jak najbardziej super! Sam stosuję i polecam.
To trochę jak z listą zakupów, jak czegoś nie zapiszesz to jest duże prawdopodobieństwo że zapomnisz tego kupić. 😉 To takie przemyślenia kury domowej 🙂
Tak poza tym witam – bo to chyba mój pierwszy komentarz tutaj 🙂
Dziękuję za komentarz i również witam 😀
Przez ostatnich wiele miesięcy mam okazję testować na sobie skuteczność metod stosowanych po to, by podnieść nomen omen skuteczność osiągania celów. W moim głębokim przekonaniu zbyt mocno wierzymy technikom i metodom, a zbyt mało sobie. Programowanie się technikami i zbyt wielki nacisk na techniki, musi prowadzić do zagubienia albo przynajmniej do pomniejszenia istoty naszych naturalnych cech i potrzeb. Fakt, że wyniki tych badań wyglądają tak, a nie inaczej według mnie tylko coś sugerują, nie odkrywając głębszej prawdy. Jestem przekonany, że gdyby takie badania przeprowadzono zadając też na przykład dodatkowo pytanie tym, którzy cele zapisywali – „co spowodowało, że je spisałeś” – doszli byśmy do przekonania, że siłą sprawczą zapisywania jest większa świadomość najistotniejszych rzeczy w życiu i większa wiara w możliwość osiągnięcia tego co czyni się celem. To, że zapisujemy cele wynika ze świadomości konieczności uporządkowania swojego życia by nasze działanie było bardziej celowe. Nie zapisujemy celów, jeśli nie mamy wewnętrznego przekonania, że to ma dla nas tak wielkie znaczenie.
Myślę, że faktycznie – ciężko byłoby zbadać jak zapisywanie celów ma się do ich osiągania gdyby badać osoby, które same z własnej woli zapisały cele i te, które tego nie zrobiły. Wtedy faktycznie zapisanie celu mogłoby sugerować jakieś inne czynniki jak np. większą wiarę w siebie.
Pamiętaj jednak, że w badaniu to nie wewnętrzna wiara czy przekonania decydowały o tym czy dana osoba zapisała cel czy nie, tylko losowe przyłączenie do grupy osób, które miały zapisać swój cel. Słowem – swój cel miały też zapisywać osoby, które słabo wierzyły w jego osiągnięcie i dodatkowo inne osoby, jeśli znalazły się w pierwszej grupie, to bez znaczenia jak były pewne osiągnięcia swojego celu, nie wolno im było go zapisać.
Okazało się, że te, którym KAZANO (bez zważania na ich przekonania) zapisać cel poradziły sobie lepiej.
Myślę więc, że można bezpiecznie stwierdzić, że sam akt zapisania celu – bez żadnych dodatkowych wewnętrznych czynników – po prostu wspomaga w jego osiągnięciu.
Eksperyment był tak skonstruowany, że właśnie to miał zbadać i myślę, że zrobił to całkiem nieźle.
Zdaję sobie sprawę, że poszukiwanie wspomagających narzędzi jest bardzo ważnym czynnikiem. Ja swoje wątpliwości (uzasadnione obserwacją rzeczywistości) opieram na tym, że łatwo można popaść (to się zdarza) w przekonanie o przesadnej sprawczej mocy narzędzi. Narzędzia są dopiero wtedy ważne, gdy wiemy, co chcemy zrobić. Współczesna fascynacja tylko narzędziami (gadżetami) jest tak powszechna, że w bardzo wielu przypadkach czyni ludzi ich niewolnikami. Obawiam się, że ten trend może wzbudzać przekonanie, że zapisanie celu jest ważniejsze niż świadomość jego genezy. Niestety nie należą do rzadkości badania na tzw. zamówienie, bo ułatwiają przekonanie do czegoś. Nie rozumiejąc wielu zależności łatwo możemy ulec manipulacjom.
Nie piszę po to by podważać akurat to badanie, ale niepokoi mnie trend. Uważam, że dobrze o tym pamiętać, a ja osobiści chciałbym coś w tej kwestii zrobić (co zresztą czynię).
Cele staje się bardziej celem- kiedy go zapiszemy – umieścimy w czasie przyszłym określonym. To generuje działanie – zmusza umysl do szukania
subnarzędzi, które pomoga to osiągnąć. Dobrze kiedy cele sa marzeniami – nawet
mikromarzeniami – wtedy motywacja jest automatyczna bezwisiłkowa – a my stajemy isię rzeźbiarzem tworzącym cos na zamówienie Muzum sztuki współczesnej w Nu Yorku….
witam 🙂 od kilku lat co jakiś czas zapełniam mini-notesiki, karteczki czy zeszyty swoimi celami, wszelakiej natury celami. kiedyś zapisywałam je, ponieważ nie chciałam zapomnieć o czymś, a teraz zapisuję je, by pamiętać, że mam do tego celu dojść. jednak daję sobie małe cele, a nawet podcele, by się nie zniechęcić czasem, który trzeba poświęcić na zrealizowanie takiego dużego celu… to naprawdę działa :)od dzisiaj zrobię coś nowego: jeden główny cel i drobne kroczki do jego osiągnięcia. zobaczymy jakie będą efekty 🙂
pozdrawiam serdecznie i życzę dalszych wielu cudownych filmików-porad 🙂 są one jak najbardziej potrzebne i mile widziane 🙂
Podobno ważne jest też, w jaki sposób zapisujemy te cele. Nie znam sprawy dokładnie, jedynie obiło mi się o uszy. Ja zapisuję dokładnie od 39 dni, codziennie. Właśnie się zastanawiałam ostatnio, czy zapisuję je poprawnie bo coś nic z tych celów nie wychodzi 😉 .
Ostrożnie z tym zapisywaniem celów! Kiedyś miałem napisać co chcę mieć za 5 lat. Moje życie to chaos i improwizacja, więc okropnie się męczyłem z tym zadaniem. W końcu stanęło na 'dom pod lasem, fajne auto i świetnego psa’. Mieszkałem wtedy w bloku w wielkim mieście.
Kilka lat później wpadł mi w ręce zeszyt z moim 'celem’. Spojrzałem przez okno mojej chałupy pod lasem na fajny samochód i dwa świetne psy.
Niby ok, ale zabrakło wielu ważnych rzeczy. Teraz wiem, że muszę zadbać o szczegóły i mieć kompletną wizję zanim znów dam sobie prezent.
Dla mnie zapisywanie to główna metoda realizacji prawa przyciągania. Kilka miesięcy temu męczyłam się w pracy , w której czułam się nie szanowana chociaż nieźle zarabiałam . Do tego pracowałam w miejscu bez okien co bardzo mi doskwierało. Któregoś dnia zaczęłam zapisywać w kilku punktach jaką chciałabym znaleźć prace :
– na początek większa pensja , napisałam dokładna kwotę
– blisko domu żebym mogła chodzić piechota
– napisałam stanowisko
– z jakich programów chciałbym korzystać
– praca z miejscem przy oknie
– godziny pracy itp.
Około 3 miesięcy później dostslam wypowiedzenie a 2 tygodnie później znalazłam moją obecna prace..
Okazało się ze na okres próbny dostslam kwotę wymieniona w liście ,
Siedzę przy wielkiej przeszklonej ścianie , to nawet nie jest okno a właśnie szklana ściana z widokiem na zieleń
Pracuje na programach , które wypisałam
Jestem na stanowisku , które wypisałam mimo ze nie miałam doświadczenia
Praca jest blisko mojego domu mogę chodzić na piechotę
Jedyne co się nie zgadza to godziny pracy – są trochę inne niż zakładałam ale jest to różnica 1 h.
Co mogę powiedzieć – zrealizowało się w 98%. Nawet pisząc jaką chciałabym mieć prace nie do kona wierzyłam , że taka mi się trafi , ale podczas wypisywania starałam się nie skupiać na tym uczuciu a raczej na przekonaniu , że to jest to czego chce bez względu na to czy to możliwe. Gdy już zapisałam te kartkę to odłożyłam ka do szuflady i już nie myślałam o tym dłużej , skupiłam się na życiu i rozsyłaniu cv i tyle 🙂